
źródło: https://pixabay.com/pl/
Męski zarost jest kolejną dumą mężczyzny zaraz po penisie i włosach na klatce piersiowej. Młodzi chłopcy z utęsknieniem czekają na swój pierwszy wąsik i bródkę. Nie zdają sobie jednak sprawy, że już niedługo zacznie się regularne golenie, które wcale nie jest najprzyjemniejszą rzeczą na świecie. Zarost, to indywidualny element urody męskiej, który wcale nie musi pasować do ogólnej aparycji. Czasem może idealnie podkreślać rysy twarzy lub tworzyć nowe wrażenie danej osoby. Czy każdy facet powinien mieć go na twarzy choć trochę?
Dlaczego nie mam zarostu?
Pewna grupa mężczyzn posiada naturalny brak zarostu na twarzy. Nie zależnie od wieku, ilość włosów w okolicy ust i policzków jest u nich niezmienna. Ma to związek z predyspozycjami genetycznymi, poziomem testosteronu oraz estrogenu. Nie trzeba się tym przejmować. Jeden obowiązek higieniczny mniej.
Wąsy znowu modne. Kobiety są innego zdania

Męska predyspozycja do posiadania zarostu decyduje także o tym, gdzie będzie więcej włosów, a gdzie zarost będzie rzadszy. Nie każdy facet będzie miał gęstą i bujną brodę niczym aktorzy z serialu „Wikingowie”. Modne 20, 30, a nawet 40 lat temu wąsy były eleganckim dodatkiem do schludnego stroju, fryzury i kapelusza, który nosiło się w czasach po i przedwojennych. Obecnie moda na zarost pod nosem przeżywa drugą młodość. Aprobaty kobiet w tej kwestii nie widać. Nie wiem, kto zdecydował o modzie na wąsy, ale myślę, że był to człowiek, który miał ich duży deficyt i bardzo zazdrościł innym posiadania wąsów. Podobnie jak długa broda lub długie włosy na głowie, wąsy pasują nielicznym mężczyznom. Syndrom „ojca” lub „dziadka”, z którym są związane sprawia, że kobiety za nimi nie przepadają. Pozostawienie pod nosem schludnie przystrzyżonych wąsów nie musi od razu skreślać ich właściciela. Jednak nie rozumiem, dlaczego młodzi ludzie decydują się na siłę zapuszczać wąsy, które nie zawsze im pasują?