Leczenie się na własną rękę z internetem jako przewodnikiem stało się znakiem rozwoju komunikacji i szeroko-dostępnych informacji. To niekoniecznie dobry krok dla ratowania zdrowia, ale niezły dla ogólnej profilaktyki właściwego żywienia i niechorowania. Aczkolwiek to długi temat do rozważania, który ma swoje mroczne strony. Wielu mężczyzn nie tyle boi się lekarzy, ile unika medycyny konwencjonalnej i szpitali. Woli kupić lek z apteki bez recepty i wyzdrowieć na własną rękę.
Skąd bierze się brak zaufania do medycyny?
Znikoma skuteczność w wyleczeniu chorób u bliskiej rodziny oraz skutki uboczne niektórych terapii są głównymi powodami, dla których unikamy lekarzy pierwszego kontaktu. Podkreślam lekarzy pierwszego kontaktu, zwanych rodzinnymi. Dużo większym zaufaniem darzy się chirurgów, fizjoterapeutów, ortopedów i innych specjalistów, którzy zajmują się przypadkami uszkodzenia ciała. Najniższy poziom skuteczności notują działy medycyny tj.: dermatologia, interna, onkologia i reumatologia. Zastraszająca większość pacjentów podlegających tym dziedzinom medycyny, nie zdrowieje nigdy.
Problem z nalezieniu specjalisty-pasjonata
Lekarze pasjonaci, którzy niezależnie od podlegającej dziedziny medycznej wykonują swój zawód z poszanowaniem do przysięgi Hipokratesa, zawsze działają na rzecz zdrowia. Ta grupa profesjonalistów występuje w deficycie. Możliwe, że jeden taki lekarz przypada na cały powiat. Sam próbowałem dostać się do takiego specjalisty, a na wizytę musiałem czekać ponad pół roku. Słysząc taką informację, prawie każdy załamałby ręce.
Kiepskie warunki w szpitalach
Głównym zażaleniem, do którego podpisuję się obiema rękami, jest niezwykle źle ułożony jadłospis dla osób chorych. Podczas leżenia na internie serwowano mi posiłki oparte o biały chleb i margarynę. Oba przetworzone produkty spożywcze, które działają prozapalnie. Mleko UHT czy kotlety w panierce nie budziły mojego zaufania. Szpitalne jedzenie w Polsce to pomyłka, która sprawnie zwiększa ilość mężczyzn, którzy powiększają swoją awersję do medycyny i lekarzy.
Łatwo jest porównać się do innych. Niemiecka medycyna stoi na wielokrotnie wyższym poziome, od naszej a tamtejsze szpitale serwują dania, które wspomagają regenerację organów i układu odpornościowego. Gdyby podobne standardy pojawiły się u nas, na pewno ilość hipochondryków i ludzi leczących się na własną rękę z poważnych chorób, byłaby znikoma.